Rozhovory

Mariusz Szczygieł: „Moje książki mają demoralizować Polaków“

1 1 1 1 1 (1 hlas)
trpaslík

Szanowny Panie Szczygle, w prawdzie powinieniem rozpocząć naszą rozmowę przywitaniem ,,dzień dobry‘‘, w duchu pańskiej książki Láska nebeská. Nie spotykamy się jednak na klatce schodowej w bloku, a czytelnicy, którzy jeszcze nie znają pańskiej książki, nie zrozumieli by, co właściwie mam na myśli. Zostanę więc przy pierwotnym przywitaniu ,,szanowny panie“. Muszę przyznać, że bardzo mnie zaskoczyło, jak ważne mogą być drobne różnice w zwyczajach, których zazwyczaj sobie nawet nie uświadamiamy. Czy takich różnic między Czechami a Polakami jest dużo, i czy istnieją jeszcze jakieś poza tymi, o których wspominał Pan w swoich książkach?

 

 

autorNie powiem, bo o czym miałbym potem pisać? Czasem piszą do mnie czytelnicy z pretensją: dlaczego pisze pan o rzeczach, o których opowiadał pan już kiedyś w wywiadach? Mają rację: wyglądam potem jak ten, który ma mało do powiedzienia i wciąż powtarza to samo. Nie powiem więc.

Pańskie książki zapoznają Polaków, ale także Czechów, z tym jak żyjemy, z naszym sposobem myślenia, naszymi zwyczajami. Wciąż dzieli nas granica, nie tylko ta na mapie, ale również istniejąca w naszych umysłach, a Unia Europejska jak na razie niewiele w tej kwestii zmieniła. Czy w dążeniu o zbliżenie Czechów i Polaków jest Pan raczej wyjątkiem, czy może uważa Pan, że w tej materii robi się wystarczająco? Czy to dążenie postrzega Pan jako pewnego rodzaju posłanie, czy raczej jako pracę, która wynika z wykonywanego przez Pana zawodu?

Moje książki o Czechach są po to, żeby demoralizować Polaków... Zrób sobie raj napisałem m.in. po to, żeby pokazać, że może istnieć kraj, gdzie religia nie ma takiego wpływu na życie jak u nas. Że można być szczęśliwym bez wiary w katolickiego Boga. Gottland napisałem, żeby pokazać, że może istnieć inny sposób na przeżycie w historii niż ten nasz, polski. Jako reporter zawsze piszę z pewną misją. Reportaż to jest historia, która wydarzyła się naprawdę i musi dawać do myślenia. I właśnie to „do myślenia“ jest tym moim posłaniem.

Nasze narody mają pewne wspólne doświadczenia historyczne – życie w socializmie pod ,,opieką“ Związku Radzieckiego. Czytając pańską książkę odniosłem wrażenie, iż Polacy uważają czeski sposób życia w tym reżimie za haniebny. Jak Polacy z interpretują z dystansu czasowego swoje życie w tym czasie?

Nie wszyscy Polacy uważają czeski sposób za haniebny. Ci, którzy na przykład przeczytali Gottland mówią mi często: teraz muszę zmienić swoje zdanie o Czechach, tam niełatwo było przeżyć...
Co do Polaków, to oczywiście większość uważa, że byli antykomunistami, każdy był bohaterem. Jest w tym trochę prawdy, bo w końcu komunizm pierwszy padł w Polsce. Cały świat mówi o upadku Muru Berlińskiego w listopadzie 1989 roku a przecież pierwsze wolne wybory do niekomunistycznego parlamentu odbyły się u nas 9 czerwca 89 i tak powstał pierwszy niekomunistyczny rząd w naszym bloku. Osiem lat wcześniej, w r. 1981 w opozycji antykomunistcznej w Polsce było zaangażowanych 10 milionów Polaków z 35-milionowego narodu. Bo tylu członków miał związek zawodowy „Solidarność“. To daje powód do dumy i naprawdę jesteśmy z tego dumni.
Ale ja zawsze powtarzam, że ta duma nie daje nam prawa do patrzenia na inne narody z góry.

Kiedy podaczas lektury pańskiej książki przychodziły mi do głowy pytania, które chciałbym Panu zadać, pomyślałem o Jarze Cimrmanu. Nie wliczam siebie w grono zapalonych wielbicieli naszego największego Czecha, jednak ze względu na nadchodzące bezpośrednie wybory prezydenckie, czasem powracam do niego myślami. Udzielił Pan już w swojej książce odpowiedzi na pytanie, czy Cimrman jest znany w Polsce. A jaki jest Pana stosunek do tej postaci? Czy przyzwyczaił się Pan do tego, że nieustannie spotyka się w Czechach z tym fenomenem?

Czeska wiara w Cimrmana – chociaż zgodnie z prawdą trzeba powiedzieć: czeskie udawanie wiary w Cimrmana - jest dla mnie czymś wspaniałym. To jest zjawisko, które odróżnia czeską kulturę od innych. Ta wiara jest waszym skarbem. Można się zastanawiać, dlaczego Czesi w to się bawią, zabawa ta ma swoje dobre i złe strony, ale jest czymś nigdzie nie spotykanym.
Jeśli jestem szczęśliwy, że nauczyłem się czeskiego, to przede wszystkim dlatego, że poznałem fenomen Jary Cimrmana. Gdybym nie znał czeskiego, nie miałbym szans, żeby się o nim dowiedzieć. Musiałbym poczekać na książkę Mariusza Szczygła na ten temat...

W Lásce nebeskiej skomentował Pan Tajną książkę (Tajná kniha) Ireny Obermannovej w sposób, z którym całkowicie się utożsamiam. Czytał Pan Panoptikum czeskie (Panoptikum české), które jest pewnego rodzaju kontynuacją Tajnej książki i w którym Obermannova opisuje skutki jej opublikowania?

To co teraz powiem nie wynika z zazdrości. Nie zazdroszczę pani Obermanovej pieniędzy, bo sam źle nie zarabiam na książkach. Jednak kiedy stanąłem w księgarni przed półką i zobaczyłem jej nową książkę, pomyślałem: nie, nie dam autorce znów zarobić i Panoptikum nie kupię. Jeśli uważam, że zachowała się źle, nie mogę jej jeszcze za to jej zachowanie dawać nagrody.

Chciałbym jeszcze poruszyć kwestię postaci Szwejka, która wydaje się być na tyle problematyczna, że mam ochotę nazwać ją ,,Traumą Szwejka“. Powieść Jaroslava Haška jest dla mnie przede wszystkim ostrą i dowcipną krytyką Austro-Węgier. Korpulentną figurkę Józefa Szwejka, którą namalował Josef Lada i która z napisem ,,To wymaga spokoju“ zdobi kiczowate pamiątki dla zagranicznych turystów, postrzegam jak rosyjskie czapki, czy odznaczenia wojenne sprzedawane po rewolucji na moście Karola – odpady, na których ktoś zarabia. Czy myśli pan, że na Polaków negatywnie działa sama powieść Haška, czy może obraz Szwejka stopniowo tworzony, albo raczej zniekształcany przez interpretatorów jego powieści?

Może się mylę, ale dla wielu polskich czytelników Szwejk jest po prostu zabawnym idiotą, nie wchodzą głębiej. Dla wielu jest człowiekiem, który gra idiotę, żeby mu było dobrze w życiu. W Polsce interpretacje postaci Szwejka nie są znane, bo nikt za bardzo o nim nie pisze. Więc żaden interpretator nie ma wpływu na opinie o tej książce i tej postaci. Mało kto Szwejka czyta, nie jest to nic takiego, co musi znać inteligent. Owszem, są koła wielbicieli Szwejka, ale to marginalna sprawa. Większość wykształconych Polaków o nim słyszała, lecz nie czytała. Taka jest smutna prawda. Do tego my, Polacy czytamy najmniej w Europie.

Gottland został przetłumaczony na wiele języków, jak np. niemiecki, francuski, czy węgierski. Czy otrzymał Pan jakąś ,, informację zwrotną“ o tym, jak na książkę reagują czytelnicy z tych krajów?

Teraz już jest przekładany na 13 język i reakcje wszędzie są podobne. Na Zachodzie Europy pojawia się zawsze pytanie: „Ile w książce Gottland pan zmyślił?“.
„Jak to“ – pytam zdziwiony. „Dlaczego - na Boga! - miałbym zmyślać?“.
„No bo niemożliwe – mówią - żeby komunizm był aż tak straszny“.
Ostatnio powiedziała mi to 30-letnia dziennikarka hiszpańskiej „El Pais“, która swój egzemplarz książki miała pokreślony w tylu miejscach, że aż byłem szczęśliwy, że ktoś tak „zgwałcił“ moją książkę.
Za to w krajach naszego bloku, w dawnym NRD czy na Węgrzech mówią: „A nie chciałby pan napisać takiej samej książki o naszym kraju?“.
Myślę, że ludziom bardzo potrzebne jest pisanie o historii ale nie przez historyka, tylko takie jak moje, gdzie wielka historia pojawia się tylko jako tło życia konkrentego człowieka. Że najważniejsze jest opisanie czyjegoś życia, miłości, śmierci, odwagi, tchórzostwa, strachu a gdzieś w tle dopiero jest ważne, że to Czechosłowacja z jej historią.

Śledzi Pan współczesną czeską twórczość literacką? Co Pana w tym roku zainteresowało?

Sedlacek – Ekonomia dobra i zła – to jest osobowość światowego formatu. Moja czeska tłumaczka, 80-letnia dama, pani Stachova przeczytała tę książkę i powiedziała: „Sedlacek na Hrad!“. Felietony Ludvika Vaculika zebrane w książce „Rip nevybuchl“ – jako całość robią duże wrażenie, większe niż w Lidovkach. W tej książce widać jak na dłoni, jakim Ludvik Vaculik jest konserwatystą i mieszczaninem. Ja – liberał i lewicak – jestem po drugiej stronie horyzontu, ale tę jego książkę czytało mi się świetnie!
Z książek trochę „szalonych“ spodobały mi się: Semeniste zmrdu od Kozelky – współczesny polityczno-społeczny surrealizm oraz Hitler se na vas usmiva od Merky – ten autor założył kostium sadysty z klubu sado-maso. Nie wiem, kto naprawdę ukrywa się pod tym kostiumem, ale mam nadzieję, że dowiemy się z jego następnych książek.
W zeszłym tygodniu ujęła mnie wydana przed dwoma laty książka Petry Soukupovej Zmizet. Nie mogłem sie od niej oderwać. Pomyślałem sobie: dzięki Bogu, że nie mam rodzeństwa, dzięki Bogu, że nie mam rozwiedzionych rodziców, dzięki Bogu, że nie moi rodzice nie mają dzieci z innych małżeństw... Mam wrażenie, że to jedna z najważniejszych książek o współczesnych Czechach.

Czy podziela pan moje wrażenie, że istnieje dysproporcja pomiędzy ilością czeskiej literatury wydawanej w Polsce oraz polskiej wydawanej w Czechach? Co może być tego przyczyną?

Kiedyś w komunizmie wydawano w Czechosłowacji chyba wszystkich polskich pisarzy. Dziś rządzi rynek. Niedawno rozmawiałem o tym z Jaroslavem Rudisem, którego spotkałem we Francji i potwierdził moją intuicję: Czesi są zamknięci w sobie. Myślę, że panuje u was jakaś świadoma niechęć do polskich wyrobów, a podświadoma do książek. Mały krąg czeskich wielbicieli polskiej kultury jest ciągle mały.
Z moich książek najlepiej sprzedają się u was te o Czechach, bo lubicie czytać o sobie. Zaeksperymentowaliśmy z wydaniem po czesku mojej książki o kobietach, ale nie o czeskich tylko polskich – wyszła książka Kaprysik. I myślę, że nie było nią wielkiego zainteresowania. Interesujecie się, ale sobą. Podczas gdy we Włoszech na przykład właśnie Kaprysik sprzedaje się najlepiej ze wszystkiego, co napisałem.

A jak to wyglada na polskiej scenie? Jaki młody autor zasługuje na to, by zapisać sie również w świadomości Czechow?

Polscy autorzy – mam wrażenie, że w przeciwieństwie do czeskich – dużo piszą o świecie. Tutaj znowu zgodziłem się z Jarkiem Rudisem, że w czeskich gazetach wydarzenia zagraniczne znajdują się na marginesie....
Nasi reporterzy gazetowi wydają sporo książek i opisują wszystkie zakątki świata. I nie chodzi mi o tzw. cestopisy, mówię o prawdziwej literaturze faktu, z pełnokrwistymi bohaterami. Myślę, że warto ich przełożyć na czeski, bo takich „Gottlandów“ o różnych krajach mamy dużo. Jesteśmy bardzo podróżującym narodem i ciekawym świata.
Wojciech Tochman (Bałkany, Rwanda), Wojciech Jagielski (Czeczenia, RPA), Patrycja Wilk (Indie), Wojciech Górecki (Kaukaz), Witold Szabłowski (Turcja), Paweł Smoleński (Izrael), Jacek Hugo-Bader (Rosja) – to pierwsze z brzegu nazwiska. Mogę zaraz dodać 50 następnych!
Także w Polsce wyszła pierwsza na świecie reporterska książka o mieszkańcach Wysp Owczych, napisana przez duet dwóch debiutantów.

W czeskiej literaturze ostatnich lat nieustannie powracają dwa tematy – wspomnienia o dojrzewaniu w okresie normalizacji oraz powojenne wysiedlenie Niemców. Czy dostrzega Pan jakieś powtarzające się tematy we współczesnej literaturze polskiej?

Dominujący nurt to Polska sprzed 1989 roku. Prywatna nostalgia nie tyle za komunizmem, ile za życiem wtedy. Rozliczenia (ale subtelne) z tym, co komunizm nam zabrał. Książek o współczesnej Polsce jest bardzo mało, współczesnością zajmują się na razie reporterzy. Drugi temat literatury polskiej to stosunki polsko-żydowskie i rozliczenia z polskim antysemityzmem. Tym nasi pisarze zajmują się dużo. Trzeci temat to rodzina - rodzina jako handicap.

Czy sądzi Pan, że napisze jeszcze książkę o takiej sile przebicia jak Gottland, Zrób sobie raj i Láska nebeská? Czy wciąż istnieje wiele tematów, które można by poruszyć, czy już się one wyczerpują? Pan oczywiście nie pisze tylko dla czeskich czytelników, na swoim koncie ma Pan również książki, które nie zostały przetłumaczone na język czeski. Planuje Pan napisać coś tylko dla polskich czytelników, czy bardziej ,,ciągnie‘‘ Pana by pisać także dla nas, Czechów?

Oj, myli się pan. Ja nic nie piszę specjalnie dla Czechów. W ogóle nie myślę o czeskim czytelniku, kiedy piszę o Czechach. Gdybym myślał, nic bym nie napisał. Przecież gdybym brał pod uwagę opinie czeskich czytelników, to nigdy bym nie napisał o Halinie Pawlowskiej, bo wy wiecie o niej z bulwaru wszystko. Moje książki tylko PRZY OKAZJI są dla Czechów. Przede wszystkim są dla Polaków a potem dla Europejczyków. Mam swoje „demoralizujące posłannictwo“ wobec Polaków, ale staram się, żeby moje teksty były zrozumiałe wszędzie. Żeby zrozumiał je nawet amerykański student.
Jeśli czeskie wydawnictwa (Dokoran i Jaroslava Jiskrova/ Maj) je wydają, to naprawdę robią to na własną odpowiedzialność...

Życzę Panu wielu czytelników, którzy docenią pańskie bezstronne spojrzenie na nas – na Czechy, a mało tych, których takie spojrzenie będzie denerwować czy nawet obrażać. Czekam na następną pańską książkę i wierzę, że kolejną o podobnej tematyce szybko Pan napisze i wyda.

Każdego dnia przychodzi do mnie od jednego do pięciu maili od Czechów. Trwa to już pięć lat. Mam tych maili nieprawdopodobne ilości i prawie na wszystkie odpowiedziałem. I proszę sobie wyobrazić, że nie przypominam sobie ani jednego krytycznego. Może był jeden, tylko, że ja mam taką naturę, że to co złe staram się zaraz zapomnieć.

Z Mariuszem Szczygłem rozmawiał Jiří Lojín

Pytania dziennikarza na język polski przełożyła Agnieszka Wsół 

Foto Michal Korta

Českou verzi rozhovoru naleznete ZDE



Aktuality

  • Březen 2024 odstartoval svůj běh Knižním festivalem v Ostravě

    V prvních dvou březnových dnech proběhl v Ostravě 5. ročník Knižního festivalu. Jako vždy nadšení čtenáři nakupovali knížky, navštěvovali  nejrůznější besedy, trpělivě stáli v dlouhých frontách na podpis svého oblíbeného spisovatele nebo jiné známé osobnosti. Mohli se také účastnit  dvou živých rozhlasových vysílání.

    Číst dál...  
  • Česká vlna nakladatelství Host

    Není sporu o tom, že se nakladatelství Host v průběhu let podařilo pod svou značku shromáždit celou řadu vynikajících českých autorů. Svědčí o tom zájem čtenářů i odezvy v médiích. Host věnuje pozornost propagaci pravidelnou účastí na knižních veletrzích, ale také pořádá samostatné akce. Ta, která je nazvána Česká vlna, představuje čtenářům autory a jejich knihy.

    Číst dál...  

Z čtenářského deníku

  • Jarmila Glazarová: Vlčí jáma

    Jana, která osiřela po první světové válce, se dostává k adoptivním rodičům, kteří žijí ve Slezsku a jsou bezdětní. Jana se stává ošetřovatelkou své adoptivní matky, stará se o domácnost a snaží se své nové rodině být užitečná. Postupem času ale odhaluje tajemství tohoto nesourodého páru. Na první pohled totiž vypadají Klára a Robert šťastně, na ten druhý je ale vidět, že tento pár rozhodně šťastný není.

    Číst dál...  
  • Drašar

    Nacházíme se v době, kdy je český jazyk považován za mluvu vesničanů. Čeština je vytlačena z nejvyšších společenských funkcí, kultury i státní správy. Na školách se vyučuje německý jazyk, jazyk vzdělanců. Dochází k velké germanizaci (poněmčování) společnosti… A do této doby se narodí Josef Václav Michl. Dlouho očekávaný syn, kterému jsou předurčeny velké skutky a který se má stát chloubou rodiny.

    Číst dál...  

Přihlášení